niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 1

10-08-2012 Maya
Girl uniform :>
Budzik w postaci mojej komórki dzwonił już kilkakrotnie, ale ja nie zwracałam na niego uwagi tylko schowałam komórkę pod poduszkę. Jeżeli choć przez chwilkę myślałam, że uda mi się wywinąć od lekcji wszelkie złudzenia zniknęły, kiedy tuż po 7.00 do mojego pokoju wszedł tato i bez słowa podkręcił muzykę w odtwarzaczu który miałam na uszach. Na co dzień mogłabym słuchać Whistle bez przerwy, ale to dudnienie zwaliło mnie z łóżka i nie chodzi tutaj wcale o przenośnię, po prostu ogłuszona muzyką spadłam z łóżka na podłogę lądując centralnie na moim obolałym tyłku po wczorajszej jeździe rowerowej. Kiedy w końcu udało mi się podnieść moje biedne cztery literki z paneli ciągle zaspana ruszyłam w kierunku szafy. Na szczęście nie miałam problemu z doborem ciuchów bo w szkole obowiązywały mundurki, a dyrekcja pozwalała jedynie na minimalne modyfikacje. Wrzuciłam na siebie ciuchy pędem wbiegłam do łazienki i wepchnęłam sobie szczoteczkę do buzi, dalej myjąc zęby podjęłam się próby upięcia moich niesfornych włosów w niedbały koczek na czubku głowy. Przeczesałam jeszcze moją blond grzywkę zrobiłam ledwie zauważalny makijaż, chwyciłam moją torbę listonoszkę wrzucając do niej wszystkie napotkanie po drodze książki i zbiegłam po schodach na dół. Przy płycie kuchenki stał jak zwykle uśmiechnięty tata z poczochranymi blond włosami i kilkudniowym zarostem. Smażył coś na patelni i gwizdał sobie pod nosem intro do tej samej piosenki którą mnie obudził. Zaśmiałam się pod nosem widząc poczynania mojego ojczulka, a kiedy odwrócił się do mnie przodem wybuchłam wręcz spazmatycznym śmiechem. Powinnam już przyzwyczaić się do tego, że miał na sobie biały fartuszek z napisem „Big daddy see everything” widząc go prawie codziennie, ale jakoś dalej mi to nie wychodziło.
- No widzę, że nasza królewna się obudziła – uśmiechnął się szeroko
- Nie miałam innego wyjścia – szczególnie podkreśliłam dwa ostatnie słowa
- Oj już bez takich min – szturchnął mnie lekko ramieniem, a ja odwróciłam twarz gdzieś w bok żeby nie widział mojego uśmiechu – A skoro już jesteśmy przy temacie „wstaję z łóżka po 13.00” to nie widziałaś może swojego brata? – wrócił do poprzednio przerwanej czynności
- No niestety, jeszcze nie miałam dzisiaj okazji ujrzeć tej jego przecudnej buziuchny – zmęczona położyłam głowę na blacie, a w tej samej chwili do pomieszczenia wszedł Andy
- Ktoś o mnie mówił? – usiadł na miejscu naprzeciwko mnie i poczochrał moją grzywkę
- A no właśnie wspominałam jakie to szczęście, że nie musiałam oglądać tej twojej trollowej gęby – pokazałam mu wszystkie moje równiutkie ząbki – Ale jak to mówią, wszystko co dobre kiedyś się kończy
- Pośpieszcie się szkoła zaczyna się za jakieś dwadzieścia minut, a wy nadal w rozsypce - mówiąc to tato postawił przed nami talerze na których leżały naleśniki
Posmarowałam jeden ze swoich naleśników nutellą i powoli zaczęłam jeść, a w czasie kiedy ja podgryzałam ciągle tego samego naleśnika Andy zdążył zjeść już cztery.
- No szybciej, siostra - zaczął mnie poganiać - Jeśli za pół minuty nie będziesz w samochodzie odjeżdżam bez siebie - po tych słowach wyszedł z kuchni
Andy&Sarah <3
Wiedziałam, że mój "kochany braciszek" sobie nie żartuje, w końcu to nie byłby pierwszy raz kiedy przez niego zrobiłabym sobie wagary. Wrzuciłam ostatni kawałek naleśnika do buzi, chwyciłam jeszcze jednego placka na sucho i przemknęłam przez korytarz jak błyskawica chwytając po drodze moje bordowe vansy. Wskoczyłam na tylne siedzenie samochodu, Andy ruszył a po paru minutach jazdy staliśmy już przed domem jego dziewczyny. Sarah była miłą, uśmiechniętą brunetką, chociaż moja przyjaciółka Ronnie zawsze powtarzała, że to "czyste zło". W końcu zajechaliśmy pod szkołę a Andy stanął w sznurze samochodów czekających na sprawdzenie legitymacji. Nie czekałam w tej jego puszce na konserwy tylko poszłam na nogach w stronę furtki, przy której nie było nikogo oprócz ochroniarza, który opierał się o bramkę ze znudzoną miną.
Private school
- Cześć Franz - przywitałam się z rosłym mężczyzną pokazując mu legitymację
- Oj Maya, chyba jesteś jedyną osobą w tej szkole która pamięta jak mam na imię - uśmiechnął się do mnie
- A Jamie? - przypomniałam mu
- No tak, ale to w końcu mój chrześniak -machnął na to ręką - Sprałbym go, gdyby zapomniał jak mam na imię
Schowałam legitymację do kieszeni mundurka i poszłam w stronę głównego wejścia ścieżką która biegła pomiędzy równiutko przystrzyżonym trawnikiem. Przeszłam przez ogromne drewniane drzwi i już w holu zobaczyłam moich przyjaciół, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Chociaż odpowiedniejsze byłoby stwierdzenie "kłócili się" w każdym bądź razi tak ich to zajmowało, że nawet mnie nie zauważyli. Stanęłam pomiędzy Tiną i James'em ale oni dalej nie zwracali na mnie kompletnie żadnej uwagi tylko przekrzykiwali się nawzajem. Próbowałam jakoś wyłowić z plątaniny słów o co im chodzi, ale jak na razie bezskutecznie. Widziałam już, jak wszyscy pozostali uczniowie znajdujący się w holu zaczynają nam się przyglądać, a wiedziałam że nie oznacza to nic dobrego. Włożyłam dwa palce do ust i zagwizdałam najgłośniej jak tylko umiałam, a moi "ogłuszeni" przyjaciele w tym samym momencie ucichli i lekko odsunęli się do tyłu.
- Maya, mogłabyś się tego oduczyć - pierwsza zorientowała się w sytuacji Ronnie
- Pewnie, gdyby tylko moi przyjaciele nauczyli się komunikować bez zwracania na siebie uwagi całej szkoły - omiotłam wzrokiem cały hol
- Czyli, że w wieku siedemnastu lat będę potrzebował aparatu słuchowego - skwitował wszystko Jamie
- Najwyraźniej, ale co jest na tyle ważne że musicie się tak drzeć? - zapytałam
Wypowiadając te słowa popełniłam dość duży błąd, bo znowu zaczęły się przerwane przeze mnie wrzaski chociaż tym razem w wykonaniu Ti i Ronnie. Jamie'mu widocznie znudziła już ta "zabawa" bo przestał już zwracać na nie uwagę.
- Idziemy na lekcje? - zapytał jak gdyby nigdy nic
- Pewnie, jeżeli tylko mi to jakoś wyjaśnisz - wskazałam ruchem głowy na "spokojny duecik"
- Gdybym tylko wiedział, czym tu się tak podniecać - zrobił krzywą minę i ruszyliśmy w stronę szafek - Podobno mamy w szkole jakiegoś "nowego" więcej nie dało się od nich dowiedzieć - wyjaśnił
- No nie dziwię się, coś mi się zdaje że z tego "nowego" musi być niezłe "ciacho" skoro tak się zachowują - skwitowałam
- Mogłabyś przy mnie nie używać takich słów jak na przykład "ciacho" bo w takich chwilach naprawdę żałuję że nie mam więcej kumpli - skrzywił się
- Oj już nie przesadzaj, na pewno nie jest tak źle - posłałam mu uśmiech zza drzwiczek mojej szafki - W końcu jesteś kapitanem drużyny footbolowej, jacyś kumple by ci się tam znaleźli 
- Tak, a każdy z nich tylko... - zmienił wyraz twarzy na coś co w jego mniemaniu przypominało jednego z chłopaków z drużyny i wypiął pierś - A umówisz mnie z Veronicą... - zaczął cytować - Masz, może numer do Tiny?... Bla, bla, bla...
- Jak tak to wszystko stawiasz to naprawdę ci współczuję - powiedziałam z lekkim sarkazmem - No choć już na lekcję, bo na prawdę jestem ciekawa jak wygląda ten "nowy"
- Ty też? - zwiesił głowę
- Widzisz żebym piszczała, czy skakał z podniecenia? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i wciągnęłam go za rękę do klasy biologicznej
- No chociaż jedna - usłyszałam jeszcze jak mruczy pod nosem
Zajęliśmy jedną z ławek na przodzie, którą na początku roku przydzieliła nam panna Parks i dalej zajęliśmy się rozmową. Pary na tych zajęciach musiały być koedukacyjne, ale ja na szczęście dzieliłam ławkę z Jamie'em, a nie tak jak na przykład Roonie z kupą mięśni bez mózgu o nazwie Anderson. Jakieś dwie minuty przed dzwonkiem do klasy wpadła Ti z krzywą miną, ale ku mojemu zdziwieniu nigdzie za nią nie szwendała się Ronnie.
- A tobie co? - zapytał ją James wyrywając mnie tym samym z zamyślenia
- Ten "nowy" to jakaś kompletna porażka, zero mięśni, taki jakby gumiżelek w pulowerku- wypaliła
- No okej - tym razem to ja wtrąciłam się do rozmowy - To w takim razie gdzie jest... - nie dane było mi skończyć
- Naprawdę myślisz, że przeszkodziło jej to jakoś w zarywaniu do niego? - powiedziała i nie czekają nawet na odpowiedź usiadła w swojej ławce gdzieś z tyłu
Tina chyba była jedyną osobą, która na tych zajęciach siedziała sama. Po prostu w klasie nigdy nie było parzystej liczby osób, a że Ti prawie zawsze się spóźnia na lekcje tak już zostało. Po chwili zadzwonił dzwonek i do klasy wleciała zdyszana Ronnie, a tuż za nią weszła nauczycielka i stanęła na środku klasy.
Dustin Dre, that's not DD ;)
- Witam moich drogich uczniów - powiedziała z przekąsem - Dzisiaj skróci nam się trochę lekcja, bo to właśnie mi przypadł "zaszczyt" przedstawienie wam nowego kolegi - dokończyła  z kwaśną miną
Po tych słowach do klasy weszła o dziwo bardzo dobrze znana mi twarz, a moje źrenice rozszerzył się ze zdziwienia.
- Dustin? - próbowałam powiedzieć cicho, ale jakoś mi nie wyszło
- To ty znasz DD? - tym razem piskliwym głosem powiedziała Ronnie zupełnie nie zwracając uwagi na to, że jest lekcja
- Jestem Dustin, a nie żadne DD - powiedział lekko zdenerwowany chłopak, który nienawidził wszelkich zdrobnień
- Oj, no dobrze Dusti nie gniewaj się - powiedziała uwodzicielskim tonem i zatrzepotała rzęsami
- Możecie przestać! - krzyknęła zdenerwowana już nauczycielka - Bardzo miło, ze wszyscy trzej się znacie ale może takie sprawy załatwicie na przerwie? - podpowiem wam, że to wcale nie było pytanie - A więc klaso, to jest wasz nowy kolega Dustin Dre, starczy? - tym razem to też nie było pytanie - Hmm, siądziesz sobie z... - zrobiła chwilę przerwy i przeleciała wzrokiem po klasie - O widzisz, koło panny Morn jest wolne miejsce - wskazała na jedną z tylnych ławek gdzie siedziała zdezorientowana Tina z "lekko" skwaszoną miną
Chłopak usiadł na miejscu wskazanym przez nauczycielkę i zaczął się kolejny nudny wykład na który kompletnie nie zwracałam uwagi. Bez problemu odebrałam, pytające a zarazem rozbawione tą całą sytuacją spojrzenie Jamie'go.
- Znajomi moich rodziców - wyszeptałam prawie bezgłośnie
- Domyśliłem się - odpowiedział, a jego mina wyrażała coś typu "dziewczyno, skąd żeś go wytrzasnęła"
Obydwoje spojrzeliśmy w stronę ławki gdzie siedziała Tina z chłopakiem i ledwie powstrzymywaliśmy się od wybuchnięcia śmiechem. Za każdym razem gdy chłopak próbował odezwać się choć słowem, Ti posyłała mu to swoje piorunujące spojrzenie. 
♥♥♥
No cześć, nie przypuszczałam że tak szybko to skończę zważając na to że zaczęłam pisać wczoraj o 22.00 no ale jest. Pozytywnie się wczoraj zaskoczyłam, bo myślałam że w ogóle nikt nie będzie tego czytał a tu proszę. No to nie będę was już zanudzać no bo jestem strasznie ciekawa co myślicie, no i przepraszam za błędy ale nie miałam siły już ich sprawdzać ;***